Ksiądz Laurenty (Laurenty - imię pochodzenia łacińskiego, polski odpowiednik to Wawrzyniec) był pierwszym plebanem w Stoczku od chwili ustanowienia parafii. Nie używał nazwiska nawet w papierach urzędowych wedle ówczesnych zwyczajów. Jego początki w parafii były trudne, miał wiele pracy z kościołem, parafią i własnym gospodarstwem. Brakowało wielu rzeczy jak to bywa na początku. Wielkiego wsparcia i wszelkiej pomocy doświadczał od kolatora (fundatora kościoła) Stanisława Wąsowskiego.
Wąsowski zapisał plebanowi na wieczne czasy dwie włóki ziemi na Stoczku i dwie na Drgiczu, oprócz tego kilka morgów łąk i lasu, wyprosił dziesięcinę u wszystkich dziedziców wprawdzie niewielką, ale gdyby była uczciwie oddawana zapewniałaby przyzwoite utrzymanie. Gdy ks. Laurenty kopał sadzawkę przy plebanii dziedzic przysyłał pomoc, gdy zakładał ogród podarował drzewka owocowe i pomoc ogrodnika. Ogrodził plebański ogród, a zabudowania sam postawił, pola poobsiewał i dał inwentarza sztuk kilka na własność dla kościoła.
Dziesięcina była dosyć uciążliwą daniną na rzecz parafii. Najważniejsza była dziesięcina, tzw. wytyczna. Po żniwach i zebraniu na polu zboża, grochu, lnu i konopi trzeba było czekać, aż zjedzie na miejsce pleban lub jego wysłannik i wybierze dla siebie co dziesiąty snop. Uzależniało to od proboszcza zwózkę do stodoły i narażało chłopów na dodatkowe straty z powodu zmian pogody.
Aby nabożeństwa odbywały się uroczyściej, a pleban miał ulgę i pomoc w czynnościach religijnych kolator obmyślił od początku fundusz dla wikarego czyli altarzysty. Z początku sam utrzymywał altarzystę ks. Franciszka, znanego tylko z imienia, gdyż nawet w sprawach urzędowych nie używał nazwiska podpisując się jako „ks. Franciszek altarzysta Stoczkowski”. Wąsowski uzyskał zapewnienie dziesięciny na Wielgiem w dobrach królewskich od mieszkańców zwanych zagrodnikami, a sto kóp groszy ubezpieczył na majątku Pawła Łochowskiego dziedzica Łochowa, który zobowiązał się płacić 6 procent i przeznaczył to na utrzymanie altarzysty (6% od kwoty 100 kóp groszy, gdzie 1 kopa to 60 groszy, a 30 groszy to 1 złoty - czyli 12 złotych). Fundusz ten w kilka lat później powiększyła zapisem Pani Elżbieta Wąsowska.
W 1522 roku zmarł w Rzymie biskup Erazm Ciołek. Po otrzymaniu tej informacji Stanisław Wąsowski zamówił nabożeństwo żałobne u swego plebana, na którym był obecny z rodziną i kmieciami. Dziedzic odczuwał wielką wdzięczność dla tego biskupa.
Od roku 1526 dziedzic Stoczka bardzo podupadł na zdrowiu. Czując nadchodzącą śmierć szukał oparcia w wierze. Codziennie uczestniczył w mszy świętej, modląc się gorąco. W tym okresie bardzo zbliżył się z plebanem ks. Laurentym, żyjąc z nim jak z rodzonym bratem. Pomimo wizyt medyka z Węgrowa od Panów Kiszków stan zdrowia się nie poprawiał. Wywiązała się puchlina wodna (obrzęki spowodowane nadmierną ilością płynu w tkankach) i w srogich boleściach szukał pocieszenia w wierze. W sierpniu 1529 roku ks Laurenty udzielił Wąsowskiemu ostatnich sakramentów, a pod koniec tego miesiąca dziedzic już nie żył, mając lat 67. Został pochowany pod wielkim ołtarzem kościoła w Stoczku. Żegnała go z wielkim bólem rodzina, parafianie, a także jego wielki przyjaciel – pleban.
Stanisław Wąsowski pod koniec swojego życia szczególną atencją darzył ufundowany przez siebie do kościoła obraz Świętej Trójcy, który zachował się co najmniej do 1900 r. Jak pisze ks. Obłoza w kronice kościelnej „było to malowidło mierne, na grubej desce lipowej, czy też z innego drzewa, bo uznać trudno, wyobrażona jest Trójca Święta podobna do Prostyńskiej”.
Wdowa, Pani Elżbieta Wąsowska w 1537 roku za 15 kóp groszy kupiła dla Altarii Stoczkowskiej przeszło 2 włóki ziemi od właścicieli częściowych w Zgrzebichach, aby tygodniowo altarzysta odprawiał po dwie msze święte: za jej męża Stanisława jedną, a do Matki Boskiej drugą. W tym też roku wyszła ponownie za mąż za niejakiego Krzywonosa. W dwa lata później razem z mężem i synami: Jerzym, Baltazarem, Wojciechem i Florianem, wyprowadziła się ze Stoczka i słuch po nich zaginął. W 1540 roku nowym właścicielem Stoczka został Stanisław Olędzki - krewny Wąsowskiego, który wcześniej posiadał niewielką część osady.
Po śmierci Wąsowskiego ks. Laurenty nie załamał rąk, razem z altarzystą zajęli się nauką dzieci, a bakałarz (organista) uczył śpiewu i usługiwania przy nabożeństwie. Dzieci śpiewały podczas nabożeństw świątecznych, niedzielnych, a czasem i w dzień powszedni. W kościele nie było organów, a pożyczony z sąsiedniej parafii w czasie poświęcenia kościoła pozytyw (małe, przenośne organy wyposażone początkowo wyłącznie w wargowe piszczałki i jedną klawiaturę, a od XVI w. także w piszczałki języczkowe i pedał) oddano po upływie kilku tygodni. Ksiądz Franciszek głosił piękne nauki, a w czasie sumy śpiewał z dziećmi.
Kościół ówczesny miał dwie malutkie wieżyczki na froncie, trzecią mniejszą nad prezbiterium na sygnaturkę (mała wieża kościelna, w której zazwyczaj umieszcza się najmniejszy z dzwonów, również nazywany sygnaturką. Na dzwonie tym dzwoniono na Sanctus i na podniesienie), z daleka miał wygląd rogatego. Stał w tym samym miejscu gdzie dzisiejszy, w wielkich drzwiach było prezbiterium, a kończył się przy oparkanieniu w kierunku zachodnim. Wewnątrz kościoła stały dwie grube kamienne kropielnice, w późniejszych wiekach postawione jako zabytki przy bramie na wprost wielkich drzwi przy wejściu na cmentarz – jako pamiątka po pierwszym plebanie. Najbardziej uroczyście obchodzono nakazane przez Księdza Biskupa Erazma Ciołka w akcie erekcji kościoła uroczystości Świętego Zygmunta, Dzień Zielonych Świątek i Wniebowstąpienie Matki Boskiej.
Ksiądz Laurenty gospodarzył w spokoju tak za kolatora Wąsowskiego jak i Olędzkiego. Dziesięcina spływała w całości, raz tylko zaniósł skargę na ks. Jana plebana w Sadownem do Biskupa Andrzeja Krzyckiego, że zabiera dziesięcinę z Kołodziąża i Mrozowej Woli. Ksiądz biskup po rozpatrzeniu sprawy przyznał rację ks. Laurentemu i w dniu 11 marca 1531 roku stronom spór wiodącym nakazał zaprzysiądz w konsystorzu Pułtuskim, że do końca życia tej sprawy nie poruszą. Wyrok podpisali: Stanisław Szumborski kanonik Warszawski delegat kapituły i plebana z Sadownego plenipotent, Józef de Nowe Miasto prokurator ks Laurentego, pleban Laurenty, Stanisław Sokołowski kapłan diecezji Płockiej notariusz apostolski.
Około roku 1535 altarzysta ks. Franciszek otrzymał posadę w Pułtuskiem i pożegnawszy się opuścił swego długoletniego plebana i parafię Stoczek. Pożegnano go ze smutkiem, a ponieważ ks. Laurenty już niedomagał kolator Stanisław Olędzki dał prezentę (prawo do przedstawienia kandydata na urząd kościelny lub beneficjum przysługujące władzy lub osobie świeckiej – kolatorowi) na altarię Stoczkowską księdzu Walentemu Kudelskiemu. Ksiądz Walenty naśladując poprzednika nauczał dzieci oraz prowadził w kościele śpiew. Pleban był z niego bardzo zadowolony.
Stan zdrowia ks. Laurentego sukcesywnie się pogarszał i pomimo iż kolator Olędzki przywoził medyka do niego, pleban zdawał sobie sprawę, że jego koniec jest bliski. Przed śmiercią zdążył sporządzić testament ustanawiając egzekutorami ks. Walentego i Pana Olędzkiego.
Ksiądz Laurenty (Wawrzyniec) pierwszy Pleban Stoczkowski zmarł w sierpniu 1540 roku. Został pochowany obok swojego przyjaciela Stanisława Wąsowskiego w kościele pod wielkim ołtarzem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz